czwartek, 19 września 2019

6

Wpatrywaliśmy się w zachodzące nad oceanem słońce. Nie potrafię powiedzieć co wtedy czułem. Laura była nieobecna myślami. Przyglądała się bliznom na nadgarstku. Z jednej strony współczułem jej , z drugiej nie chciało mi się w to wierzyć. Czy ona naprawdę to przeżyła? Czy może jest chorą psychicznie wariatką,  która uciekła z psychiatryka ,  nie miała prawa jazdy i dlatego rozwaliła skradzione auto? Patrzyłem na nią i widziałem że chce mnie o coś zapytać.
- Nie wierzysz mi prawda?- wydusiła z siebie po chwili.
-Sam nie wiem-odpowiedziałem- To nie tak że ci nie wierzę. Po prostu to wszystko jest jakieś... dziwne. Dlaczego oni mieliby robić ci takie rzeczy ?
- Bo to była banda psycholi.
- Była ? - zdziwiłem się - To co się z nimi stało?
- Złapali mnie bo byłam dziewczyną tego debila - pokręciła głową, jakby sama w to nie do końca wierzyła- Może myśleli że jego to ruszy i się ujawni.
- To kim on niby jest?-zapytałem zdezorientowany.
- Serio jesteś taki niekumaty?- uśmiechnęła się z niedowierzaniem- Miał długi za narkotyki. Nie widziałam się z nim zbyt często bo mnie olewał, to dlatego się nie zorientowałam.
- Dlaczego go nie rzuciłaś ?
- Bo byłam głupia. Myślałam że się ogarnie.
- Kobiety- westchnąłem, co wy widzicie w takich palantach ?
- Nie wiem , mają coś co Cię przyciąga-odpowiedziała-ale tylko jeżeli chodzi o seks. Do życia się nie nadają. Chcesz zapalić?
-Już o to pytałaś-spytałem wyciągając telefon w celu sprawdzenia godziny. Zaczęło robić się coraz ciemniej.
-Myślałam że może zmieniłeś zdanie.
-Nie skaczę z kwiatka na kwiatek.
-Dobra odpowiedź-przyznała zaciągając się-Moje ciało jeszcze się w pełni nie zregenerowało. Czuję ból w mięśniach.
- To normalne po takim wypadku.
- A ty co ? Lekarz - zaśmiała się. Nic się nie odezwałem- Bez kitu.
- Jak myślisz skąd wiedziałem jak Cię opatrzyć? Serio jesteś taka tępa?-odgryzłem się. Laura tylko się uśmiechnęła-Noc będzie spokojna.
-Tja-przeciągnęła wypuszczając dym-Wtedy też taka była.

Ciężkie powieki spoczywały na moich policzkach, chciałam je otworzyć ale wydawały się być zbyt ciężkie. Obrazy w mojej głowie nie dawały mi spokoju. Krzyk mojej przyjaciółki obił się o ściany mojego umysłu, a zakrwawione bezbronne ciało Mai upadło z hukiem na ziemię. Wszystko działo się tak szybko nie mogłam nic zrobić, byłam bezradna, to mnie przerosło, jestem zbyt słaba.

-Długo już tak leży ? - usłyszałam łagodny nieznany mi kobiecy głos.

- Nie mam pojęcia i mnie to w żadnym stopniu nie obchodzi, siedzę tu bo muszę, coś chciałaś Dove?-zimny, wredny męski głos rozniósł się w odpowiedzi po pomieszczeniu. Rozpoznałam go to był Luke.

- Po prostu szłam do siebie i myślałam że pogadamy,długi ranek, mam całe ręce we krwi,Shane trochę poturbował Laurę wiesz tą nową ,musiałam ją opatrzyć, tak właściwie to nie może cię nikt zastąpić ?-Luke wydawał się być zawiedziony.

-Hmm... myślę że zmuszę do tego Ansela-zaśmiał się jak mniemam i wyszedł. Nie miałam siły nawet ruszyć palcem byłam tak pobita. Zastanawiałam się czy ktoś w ogóle zauważył że zniknęłam.

-Wysłałeś sms'a Luke, czego chcesz ?!

- Ansel wpadł do środka i warknął na co zadrżałam.

- Musisz na mnie warczeć ?-splunął.

- Musisz mi rozkazywać pedale?-powiedział tym samym tonem co blondyn.

- Jak mnie kurwa nazwałeś dupku?Z resztą gówno mnie to obchodzi,masz tu siedzieć i czekać aż się obudzi!-wrzasnął.

- Ha ha ha jasne, a co będę z tego miał?-spytał.

- Jako pierwszy ją przelecisz- na samą myśl się wzdrygnęłam-Rozprawiczmy cię w końcu.

Shane mówiąc, że będziemy ich dziwkami chyba nie żartował. Każde ich polecenia, każda zachcianka, ma być spełniona, bo wtedy stanie nam się krzywda. I w tym momencie zaczyna się piekło kochanie...

-Idź w cholerę zostanę!-wrzasnął. Luke tylko walnął, po chwili słyszałam jak tupot jego butów z czasem się oddala.Wyszedł. Czyli zostaliśmy sami. Z jednej strony bardzo chciałam zobaczyć kim jest owy Ansel. Z drugiej strony bałam się tego chłopka, bałam się jego zamiarów wobec mnie.Cholera, nie mam nic do stracenia. Wysiliłam swoje zmysły aby otworzyć oczy . Powieki powoli się otworzyły, blask południowego słońca przez chwilę oślepił moje oczy.

-Czyli przespałam cały dzień-szepnęłam do siebie podnosząc się do pozycji siedzącej, strasznie bolała mnie głowa.

-Nareszcie, jeszcze chwila a bym cię tu zostawił na pastwę losu-warknął.

Odwróciłam głowę w jego stronę, beztrosko siedział na krześle, jego intensywnie brązowe oczy patrzyły na mnie spokojnym wzrokiem.

-Masz-powiedział podkładając mi kanapkę z serem pod nos-Jedz-Postanowiłam być posłuszna.

-Co z Carrie?

-Z kim ?- zapytał zdziwiony, że odważyłam się zadać mu pytanie.

-Z moją przyjaciółką. Błagam powiedz mi , wczoraj ten dupek ją odemnie zabrał.

-Ty naprawdę jesteś jebnięta-powiedział-Myślisz że możesz zadawać mi pytania?-zgrywał twardziela. Wiedziałam jednak że ma dobre serce.

-Błagam. Przecież nie chcesz tego robić. Chwilę mi się przyglądał.

-Niech będzie- Szef kazał ją zamknąć,  daleko od Ciebie. Trochę ją poturbował. Dla niego to przyjemność. Jak nie ogarniesz języka za ciebie też się weźmie.

-Dlaczego?-spytałam.Brunet podniósł się, po jego powiekach spłynęły łzy. Wybiegł z pokoju. Po kilku minutach czułam się już lepiej, głowa mnie nie bolała a zmysły wróciły do normy, chodź może nie do końca. Po tym jak Ansel wyszedł z tego pokoju czułam się dziwnie.Bałam się.Może fizycznie wszystko ze mną było dobrze lecz psychicznie czułam się wykończona ,śmierć Mai. Pobicie. Potrzebuję silnego leku na uspokojenie i szklanki wody. Wstałam i rozejrzałam się po pokoju, puska totalna pustka. No to czas pozwiedzać. Nie byłam pewna czy można mi wyjść, no ale raz się żyję. Korytarz był pełen drzwi i ani jednego dźwięku, nie wiedziałam gdzie iść więc po prostu wybrałam pierwsze lepsze i podeszłam do nich . Chwyciłam za klamkę i popchnęłam drzwi. Moim oczom ukazała się przyciemniona sypialnia. Na wielkim łóżku spał jakiś mięśniak.Usłyszałam za sobą jakieś szmery i przegryzłam mocno wargę, aby stłumić chęć krzyku. Jak mogłam coś takiego zrobić? Zachowałam się jak dziecko i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Słysząc za sobą jeszcze głośniejszy hałas, instynktownie spojrzałam za siebie. W oddali zobaczyłam blondyna, który z wściekłością zatrzasnął za sobą drzwi i spojrzał w moją stronę, jego oczy cisnęły w moją stronę złowrogie błyskawice. Nie czekając zbyt długo, rzuciłam się do ucieczki. Biegnąc, tak szybko jak pozwalały mi na to moje nogi, w głowie przewijałam różne scenariusze, które pomogłyby mi uciec z tego miejsca, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Gdy w oddali dostrzegłam drzwi, dopadło mnie zmęczenie. Nie miałam ochoty przyglądać się chłopakowi, więc tylko szybko obejrzałam się przez ramię i od razu tego pożałowałam, biegł za mną jak opętany. Wydałam z siebie głośne westchnięcie, bo powoli zaczęłam wątpić w to, czy mi się uda. Serce waliło mi jak szalone, a nieprzyjemne dreszcze pojawiły się na moim ciele. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, rzuciłam się w stronę drzwi i zaczęłam ciągnąć za klamkę, jednak ona nie ustępowała, kiedy miałam zamiar wyciągnąć moje roztrzęsione dłonie w stronę kluczy, które były powieszone na ścianie, ktoś popchnął mnie dociskając moje ciało do zimnej ściany. Odruchowo wstrzymałam oddech, bo była strasznie zimna.
-Pożałujesz, że w ogóle o tym pomyślałaś - powiedział Luke niskim głosem, pochylając się nad moim uchem. Otworzyłam usta, desperacko łapiąc kolejne porcje powietrza. Jego oczy przebiegły po moim ciele, a na ustach zagościł chytry uśmiech. Wzdrygnęłam się, za każdym razem, gdy widzę jego uśmiech w mojej głowie nie pojawia się nic, oprócz złych rzeczy.

-Pomyślałam o wyjściu ze swojego pokoju-powiedziałam z trudem przybierając obojętny wyraz twarzy. Sekundę później, moje ciało oderwało się od lodowatej ściany, tylko po to, by potem uderzyć w nią ze zdwojoną siłą.Gdy tylko moje ciało zderzyło się ze ścianą, wszystko prysło.

-Naprawdę nie powinnaś tego mówić - syknął, bardziej zdenerwowany moimi słowami.

-Nie powinnam robić wielu rzeczy, ale mimo wszystko dalej je robię-powiedziałam, jakbym nie przejmowała się wybuchem złości blondyna. Uśmiechałam się do niego cały czas, naprawdę nie wiedziałam, co w ten sposób chcę osiągnąć. Być może chciałam udowodnić, że nie jestem taka, za jaką wszyscy mnie mają.
-Zamknij się w końcu albo ten dzień źle się dla ciebie skończy! - warknął przyciskając mnie jeszcze bardziej. Jego oczy w ciągu jednej sekundy pociemniały, a ja zdusiłam swój odruch wrzaśnięcia. Chyba nigdy nikogo tak bardzo nie zdenerwowałam, tak jak jego w tym momencie. Ale mimo wszystko należało mu się, bo on jest pieprzonym dupkiem, który widzi tylko siebie.
-Nie obchodzi mnie, to co teraz do mnie mówisz-ostre warknięcie z mojej strony, oznaczało, że bardzo coś mi się nie podobało. Zamknęłam na chwilę oczy, starając się ignorować ból, który czułam w klatce piersiowej, podczas, gdy on jeszcze bardziej dociskał mnie do ściany. Nie sądzę, że robił to celowo, tylko przez złość. Wiem o co mu chodzi, on ma po prostu problemy ze samym sobą. To nie jest coś, co mnie zadowala.

-Albo jest się prawdziwym albo wcale-wysyczałam, akcentując każde słowo. Sekundę później Luke zacisnął zęby, po jego wyrazie twarzy, łatwo można było stwierdzić, że cały gotuje się ze złości. Warknął przez zęby, ale nie odezwał się ani słowem. Czułam, że jest na granicy wytrzymałości i zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś może zainstalować mi przycisk "zamknij się" zanim następnym razem powiem, coś czego potem będę żałować. Nie czekając ani chwili dłużej blondyn gwałtownie złapał mnie za ramię i zaczął ciągnąć w stronę drewnianych drzwi. Moje oczy rozszerzyły się, a usta uformowały się do krzyku. Czułam się jak bezbronne dziecko. Nie zależnie jak bardzo się wyrywałam, on nie rozluźniał uścisku. Nie mogłam uciec, byłam uwięziona. Witamy w piekle! To było wszystko, o czym pomyślałam, kiedy otworzył drzwi i wciągnął mnie do pokoju. Rzucił mną o ziemię, zaskomlałam cicho kiedy moje drobne ciało zderzyło się z twardą drewnianą podłogą. Desperacko szukałam uwolnienia od niego, na czworaka próbowałam przedostać się do drugiej części pokoju.
- Wybierasz się gdzieś ? -warknął lodowatym głosem.
Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, po chwili poczułam jak chłopak cięgnie mnie za włosy do tyłu. Tak bardzo bolało.
- Błagam zostaw mnie...- wyjęczałam.Jego głośny śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu.
-Nie kochanie , nie będę taki jak ty- warknął po czym pociągnął moje ciało do góry-Wiedz że tutaj zaczyna się twoje piekło-wyszeptał do mojego ucha popychając mnie na łóżko.
Pisnęłam przerażona kiedy jego ciało znalazło się tuż nad moim, czułam jego oddech na moim policzku.Moje zaciśnięte powieki ,tamowały płacz przerażenia , nie miałam pojęcia co mam zrobić , za to doskonale zdawałam sobie sprawę z tego co mnie czeka...
- No to się zabawimy-mruknął a jego usta znalazły się na mojej szyi, gryzł i szczypał jej skórę co sprawiało mi ogromny ból , a strach w moim ciele się nasilał. Próbowałam go odepchnąć ale to tylko pogorszyło sprawę , unieruchomił moje ręce tuż nad moją głową. Nie miałam jak się obronić, moje ręce i nogi były zablokowane, byłam bez silna, łzy pociekły po moim policzku.
- Im mniej będziesz przeszkadzać tym lepiej dla ciebie-warknął.
Zdarł moje dole części ubrania i słyszałam jak odpina pasek swoich spodni. Boże za co to ? Czym ja tak bardzo ci zawiniłam ? Moje szlochanie było słychać w całym pokoju, tak bardzo się bałam.
- To co kochanie , zaczynamy..
- Nie proszę.. nie rób mi tego..- szlochałam.
- Zamknij się suko..-warknął.
W jednej chwili całe moje życie legło w gruzach, czułam się nikim, czułam się śmieciem, zrobił mi coś co kobiecie mógł zrobić najgorszego. Zgwałcił...Czułam jak się we mnie porusza, czułam jego niskie warknięcia, to wszystko tak mnie obrzydzało. Okropny rozdzierający mnie ból..po za tym nie czułam nic...Byłam nikim....

5

Psychol krążył po pokoju. Wyglądał na takiego, z którym nie warto nawet dyskutować. Typowy bezmózgowy mięśniak.
-Więc tak żeby spłacić swój dług-zaczął-po pierwsze wyśpiewcie nam ładnie miejsce pobytu tych 4 skurwysynów a wy-Shane spojrzał na mnie i na zakrwawioną Maię wzrokiem pełnym drwiny-będziecie naszymi dziwkami, będziecie robić to co nam się podoba i spełniać każdą naszą zachciankę , musicie wypełniać każde nasze polecenie jeśli nie-Kiwnął głową do jednego ze stojących tam chłopaków.Ten wystraszony, wyjął broń zza paska spodni i wycelował prosto w stojącą i trzęsącą się ze strachu brunetke-Skończycie jak ona.
-Maia!-usłyszałam strzał i krzyk, ciało bezbronnej dziewczyny upadło na ziemię
Nie mogłam się ruszyć , nie mogłam nic zrobić , odebrało mi zmysły , czułam się jakby świat się zatrzymał. Łzy coraz bardziej ciekły po moim policzku , ostatnim co widziałam, był "ten wystraszony" klęczący nad zakrwawionym ciałem dziewczyny. Potem zrobiło mi się ciemno przed oczami. Kiedy odzyskałam przytomność, Maia jeszcze przez chwilę leżała w tym samym miejscu. Zabrali ją potem. Pozostała tylko wielka kałuża krwi. Wszystko stało się tak szybko.  Kiedy chciałam do niej podejść Luke chwycił mnie i zacisnął swoje umięśnione ręce w okół mojej talii . Obrazy w mojej głowie nie dawały mi spokoju , gorzkie łzy płynęły po moich policzkach . Będziecie naszymi dziwkami, skończycie jak ona, strzał . Byłam świadkiem śmierci bezbronnej dziewczyny.
- Dlaczego to zrobiłeś ?!– wrzasnęłam -Co siostra Olivera i my ci zrobiliśmy!?
Mój wzrok powędrował na jego sylwetkę , podszedł do Shane'a.
- Bo mogę. To była moja umowa , moje zasady, i ja mogę je złamać – warknął wstając z fotela za biurkiem .
- Ale nie musiałeś jej zabijać ! – warknęłam podchodząc bliżej  prawie stykaliśmy się twarzami.
- Ostra, lubię takie. Ale co ty sobie kurwa myślisz ? Że możesz mi tu podskakiwać , jesteś nikim. Zrozum to w końcu- Harper wymierzył mi mocny cios z pięści prosto w twarz.
Zachwiałam się na nogach, na co brunet zareagował szybko i popchnął mnie na ziemię. Kopali mnie i bili, a ja tak się go bałam że nawet nie ruszyłam palcem aby się obronić. Shane zadawał mi kolejne ciosy.Luke trzymał mi głowę.
- Prze..przestań proszę..zabijesz mnie– jęknęłam dławiąc się własnymi łzami i krwią.
Ich szef błyskawicznie obdarzył mnie swoim spojrzeniem , jego ręka zamarła w bezruchu tuż nad moim brzuchem.
- Niby dlaczego miałbym to zrobić suko ? – krzyknął.
Jego oczy były ciemne  , zimne i straszne , stawiał wrażenie  twardego i nieustraszonego. Może jednak gdzieś tam w środku ma uczucia , może się zlituje.
- Ja .. nie chcę umierać– odparłam pewniej próbując wyswobodzić się z uścisku blondyna.
-Puść ją Luke. – Shane wydał komendę a chłopak błyskawicznie zabrał ręce z mojego ciała.
Upadłam na ziemię, nie miałam siły by wstać, moje zmysły nie do końca doszły do siebie .
- I myślisz , że co , że twój ckliwy tekst mnie ujął ? W takim razie źle myślisz- splunął kopiąc mnie ostatni raz w brzuch . Wydałam z siebie jęk , kuląc się na ziemi .
-Błagam przestań..zrobię wszystko- szlochałam.
Tyran bo jak go inaczej nazwać podszedł do mnie i pociągnął mnie za ramie stawiając na ziemi .
- Wszystko...-przygryzł wargi-Niech będzie tym razem odpuszczę , co nie oznacza, że będziesz miała  ulgę mała suko-powiedział.
Popchnął mnie z powrotem na ziemię.
-Nigdy więcej nie waż się podnosić na mnie głosu..bo skończysz tak samo jak ta mała dziwka , wszyscy tak skończycie ! Luke zabierz ją stąd i zawołaj Ansela– w ostatnim zdaniu zwrócił się do chłopaka który mnie trzymał.
- Jasne-chłopak poderwał mnie na nogi i ciągnął za ramię po ziemi . Posłusznie wlekłam swoje ciało po zimnej podłodze bałam się co by mi zrobił gdybym próbowała się sprzeciwić. Zaciągnął mnie do sali w której byłam niedawno i zostawił. 
-Nawet nie próbuj się stąd ruszać- warknął niebieskooki i opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami. Zostałam sama, sama ze swoimi problemami , sama ze swoim strachem. Co zamierzają mi zrobić ? Mam tak wiele  pytań a na żadne nie mam odpowiedzi . Moje życie nie było idealne a z dnia na dzień miało stać się piekłem? Usiadłam pod ścianą i zaczęłam płakać, prawdopodobnie było koło wieczora , bo jasne promyki słońca wpadały do pomieszczenia przez dziurę w drzwiach.Słońce zachodziło byłam tego pewna. W pewnym momencie zauważyłam, że na podłodze obok łóżka coś połyskuję. Otarłam łzy i podeszłam bliżej ,,Tego czegoś" , był to średniej wielkości odłamek szkła, dosyć ostry. Może to właśnie był znak, żeby powrócić do dawnego uzależnienia , żeby dać sobie i umysłowi ukojenie, to był jedyny sposób który mi kiedyś pomagał, w czasie wyprowadzek. Tylko to zdołało mi pomóc… Teraz też może tak być. Przyłożyłam ostry kawałek szkła do skóry nadgarstka , pierwsze cięcie było bolesne i głębokie, następne dawały ukojenie i pomagały zapomnieć, to nic że byłam we krwi, to nic że mogłam umrzeć, nie mam dla kogo żyć , jestem nikim . Ostatnie nacięcie nie było jak poprzednie, włożyłam w nie cały ból , całe cierpienie, było mocne i głębokie , bolało. Jęknęłam kiedy spostrzegłam że kawałek szkła zostawiłam w swojej skórze , cięcie było za głębokie żebym wyciągnęła go paznokciami , ból był nie do zniesienia , położyłam się na łóżku i czułam że coś jest nie tak, ręka pulsowała a obraz się rozmazywał, w pewnej chwili nie czułam nic…A przed oczami miałam ciemność…
Po jakimś czasie otworzyłam oczy, nie byłem już w tym samym miejscu. Byłam w nie znanym  mi pokoju .
- Obudziłaś się nareszcie , to dobrze mogę w końcu pożądnie opatrzyć twoje rany na twarzy, strasznie się kręciłaś jak spałaś – przedemną pojawiła się drobna blondynka z wodą utlenioną i wacikami w rękach .
- Spałam ? –zapytałam zdezorientowana podnosząc się do pozycji siedzącej.
- To znaczy.. straciłaś przytomność , Shane trochę cię poturbował, tak w ogóle jestem Dove– na jej słowa jak na zawołanie wszystkie miejsca które spotkały się z pięściami i stopami Harpera  zaczęły boleć i piec. Skrzywiłam się ,kiedy dziewczyna przejechała jednym z wacików po moim policzku.
- Jestem Laura-wydusiłam
- Tak wiem-odparła-Teraz się nie ruszaj i nie odzywaj , będzie piekło – zaśmiała się.
Starannie oczyściła moją twarz z krwi i polała wodą utlenioną zranione miejsca , co cholernie bolało .
- Już po wszystkim, następnym razem uważaj ze słowami , on się szybko denerwuję – odparła wyrzucając waciki do kosza.
- Tak zauważyłam ,będę pamiętać – mimowolnie się uśmiechnęłam. Ta dziewczyna miała w sobie tyle pozytywnej energii , w ogóle tutaj nie pasowała.
- Także ten, odpocznij…- powiedziała po czym zniknęła za drzwiami.
Wykończona położyłam się na łóżku, myśli nie dawały mi spokoju, jak mogłam dopuścić do tego żeby zginęła Maia? Żeby musiała cierpieć przez Olivera. Byłam świadkiem zabójstwa mojej przyjaciółki.. Harper chyba miał rację, jestem nikim, sam stworzyłam sobie piekło.
Drzwi otworzyły się. Ku mojemu zdziwieniu weszła przez nie Carrie. Myślałam że nie żyje. Chyba tracę rozum. Dove też się nią zajęła bo była czysta i miała pełno plastrów na twarzy, dostrzegłam szwy na jej ręce. Drzwi zatrzasnęły się. Dziewczyna podbiegła do mnie i wtuliła się we mnie.
-Tu jest strasznie Lau- powiedziała wybuchając nieopanowanym płaczem.
-Cichutko-powiedziałam-Nie bój się wyjdziemy stąd zobaczysz-pogłaskałam ją po głowie.
-Tu jest taki miły chłopak. Chyba ma na imię Ansel-Rozmawiałam z nim.
-Co zrobiłaś?-spytałam-Trzymaj się od nich z daleka kretynko.
-Boje się że Shane będzie kazał nas gwałcić-powiedziała patrząc mi w oczy..przez moje ciało przeszedł dreszcz-Oby padło na Ansela, miał mnie zatłuc ale tego nie zrobił przetrzymują go tutaj.
-Przecież on jest bratem tego ich szefa-powiedziałam.
-Wiem ale nie rodzonym-powiedziała-Ansel powiedział mi że jego ojciec jest z matką Shane'a
-Poznałaś już Dove?-spytałam.
-Tak-odpowiedziała-Mam wrażenie że ona totalnie tu nie pasuje. Kim ona właściwie jest? I dlaczego nam pomaga ?
-Nie wiem-pokręciłam głową. Ale wiem jedno. Teb dupek miał rację mamy tutaj piekło.

4

Jej oddech stał się nierówny. Siedziała tak , owinięta w koc, przypominając naleśnika. Lubię naleśniki. Ją też polubiłem. Patrząc na nią, wciąż zastanawiałem się co mogła zrobić ta śliczna , szczupła mała dziewczynka. Nie przypominała kobiety pomimo swojego wieku. Spojrzała na mnie, wygrała łzy po czym wstała i spojrzała za okno.
-Pogoda zrobiła się ładna-stwierdziła.
-Tak-zgodziłem się-Może chciałabyś wyjść na zewnątrz? Niedaleko mam plażę. Odpoczniesz.
-Okej-zgodziła się. Wysuszłem w pralce jej mokre buty. Niestety dużo to nie dało. Stwierdziłem więc że użyje do tego suszarki do włosów. Tak. Nie pytajcie dlaczego chłopak, w ogóle ma w domu taki kobiecy "przyrząd". To pewnie jeden z powodów dlaczego nie mam dziewczyny. Kiedy doszliśmy na miejsce, rozłożyła ręcznik na plaży i usiadła na nim. Wpatrując się w zachodzące słońce myślałem tylko o tym jak mogę jej pomóc. Szkoda że nie da się pomóc komuś kto tego nie chce. Zastanawiałem się czy zapytać ją o to czy chce kontynuować opowieść. Byłem po prostu ciekawy. Nie chciałem jednak być wścipski.
-O czym myślisz?-zapytała. Przestraszyłem się , myślami byłem gdzie indziej. Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Na szczęście nie musiałem nic mówić-Sądzę że chcesz usłyszeć ciąg dalszy? 
- To pytanie ironiczne ?-uśmiechnąłem się. Nie odwzajemniła gestu. 
-Okej-wzięła głęboko oddech-jak śpiewał Freddie Mercury "show musi trwać". Pamiętam że tamtego dnia już wstając miałam złe przeczucie, że coś się wydarzy. Rozumiesz?-wyjęła z kieszeni elektronicznego papierosa , zaciągneła się olejkiem i wypuściła kolorową chmurę z ust-chcesz?-zapytała 
-Ja nie palę-odmówiłem
-Daj spokój-zaśmiała się-To zerówka , bez nikotyny. Nie miałabym takiej cery jakbym jarała nikotynę.
- To dlaczego w ogóle to robisz?-zdziwiłem się .
- To mnie uspokaja-spojrzała na mnie i wpatrywała się jeszcze chwilę zanim kontynuowała opowieść-Naprawdę od momentu kiedy wstałam z łóżka tamtego dnia, wiedziałam że coś się stanie. Chyba mam to po matce. Straszna z niej była panikara. Kiedy już do nas dotarło że nie możemy skontaktować się z Carrie , zaczęliśmy jej szukać. Najpierw w barze , chociaż to było dziwne bo już tam zaglądaliśmy. Potem w jej domu. W każdym miejscu w którym mogła być, sprawdziliśmy. Nie było jej. Poszłam zgłosić to na policję, kazali mi czekać 48 godzin, a nie cztery. Oliver mnie olał, jak reszta ziomków. Następnego dnia zaczęłam więc szukać jej na własną rękę. Wydrukowałam ogłoszenia, wywiesiłam w okolicy, a później zaczęłam chodzić i zaczepiać ludzi czy gdzieś ją widzieli. Oczywiście że nie , na co liczyłam? Niemal 80% zaginionych się nie odnajduje. Straciłam nadzieję. Wracałam do domu przez park położony blisko klubu. Stwierdziłam że spróbuje się do niej znów dodzwonić. 
W mojej głowie plątało się tysiące myśli. Żadna z nich jednak nie potrafiła mi wyjaśnić co się z nią stało.Długo błąkałam się po całym parku. Właśnie miałam z niego wychodzić. W słuchawce w końcu usłyszłam sygnał. Wydawało mi się że słyszę gdzieś "Bad romance" Lady Gagi. To była NASZA piosenka. Moja i Carrie. Miała ją na dzwonku. Obróciłam się i na końcu parku zauważyłam grającą komórkę. Otworzyłam szeroko oczy i podeszłam bliżej. Usłyszałam coś za plecami i nerwowo się obróciłam. Przez moje ciało przeszedł strach. Telefon przestał grać. W pobliżu nie było ani jednego żywego człowieka.Typowe.Nagle oberwałam czymś mocno w głowę. Upadłam. Świat wirował. Ujrzałam nad sobą dwójkę rozmazanych postaci. Chyba dwóch chłopaków. Poczułam że z nosa leci mi krew.Nic więcej nie pamiętam...Po jakimś czasie obudziłam się i zorientowałam że ..musiałam zostać porwana.Nie miałam pojęcia gdzie jestem , kto mnie uprowadził i dlaczego. Wiedziałam jedno...Siedziałam na krześle, przywiązana do niego linami z mocnego włókna, najmniejszy ruch sprawiał mi ból.Pokój..może bardziej sala była pusta, ciemna i nie dostrzegłam w niej drzwi.Jedyne co widziałam to kamera przymocowana do ściany naprzeciw mnie.Czułam się strasznie, byłam cała poobijana a w niektórych miejscach mojego ciała, widniały zaschnięte plamy krwi.Przypomniałam sobie że byli w kominiarkach.. a to co mi robili najwyżej sprawiało im przyjemność, kiedy płakałam i krzyczałam z bólu oni uśmiechali się.Bili mnie mocno do nieprzytomności.Moja sukienka była porwana, przez co bardziej czułam jak sznur wbija się w moją skórę.Co ja takiego zrobiłam, że tu jestem? Dlaczego tu jestem?! Co mi zrobią zabiją mnie?!
- Weź ją a ja idę do reszty.. - usłyszałam męski głos
Po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia. Wysoki blondyn z błyszczącymi niebieskimi oczami, z których wylewała się nienawiść. Miał na sobie czarne rurki i biały podkoszulek opinający jego mięśnie. Na jego ręce i dekoldzie widniało mnóstwo tatuaży . Wyraz jego twarzy był chłodny i nieprzyjemny . Bałam się go. Wyjął nóż. Wzdrygnęłam się.
- Spokojnie nie zrobie ci krzywdy .... Na razie...- zaśmiał się i zaczął przecinać sznur. Poczułam jakby ulgę , mogąc znów poruszać kończynami. Rozprostowałam nogi i rozciągnęłam ręce , były strasznie drętwe.
- No już wstawaj, idziemy! - warknął ciągnąc mnie za rękę.Moje stopy były bose, podłoga zimna, przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Ohh... zimno ci ? Jak mi przykro... Dałbym ci bluzę ale mam cię w dupie - powiedział ironicznie wybuchając śmiechem . "Bardzo kurwa śmieszne dupku"-pomyślałam.Ciągnął mnie gdzieś długim korytarzem, było tu mnóstwo drzwi , lecz nigdzie okien . Było to dziwne , bardzo dziwne.
- Co mam zrobić ? Nie zmusicie mnie do tego ! - usłyszałam dobrze znany mi damski głos..był to głos Carrie.Zaciągnął mnie do pustego pomieszczenia w którym było jedynie kilka krzeseł i biurko.Zauważyłam ją , była pobita cała zakrwawiona i związana.
-Laura!-wydała z siebie paniczny krzyk i zaczęła wyrywać się chłopakowi który ją trzymał,lecz zaraz oberwała mocno w brzuch.W powietrzu unosił się zapach papierosów i mięty . Stałyśmy przed biurkiem najgroźniejszego z nich , ich szefa. Shane. Tak brzmiało jego imię. "Każdy człowiek o zdrowych zmysłach w tym mieście je zna. Każdy jak je słyszy ucieka."-Tak powiedział mi ten blondyn na którego koszulce widniał napis Luke Blocke.
- Jesteś na nogach - odezwał się Shane swoim jakże groźnym głosem-Bardzo dobrze.Sprawy przedstawiają się jasno...-zaczął- Chcecie żyć w spokoju i wyjść stąd o własnych nogach?-spytał-Zgadzacie się na moje zasady - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Ale co z Carrie co jej zrobiliście?-spytałam przerażona. 
- Udzieliłem ci kurwa głosu suko ?! - wrzasnął wstając z krzesła podszedł do mnie i wymierzył mi cios prosto w policzek.Złapałam się za bolące miejsce i przestraszona popatrzałam na Carrie, lecz ona tylko bezradnie opuściła głowę i widziałam że rozpłakała się. Nie odzywałam się , cholernie się bałam . Do pomieszczenia wszedł chłopak.
- Ansel!-krzyknął Shane-Miałeś przyprowadzić dziewczynę! - huknął patrząc na przerażonego bruneta zimnym wzrokiem.
- Spokojnie..pójdę po nią wyluzuj stary-Luke zaśmiał się , posadził mnie na jednym z krzeseł i przykuł do niego kajdankami.Wyszedł. Zapanowała cisza. Szef tej całej bandy zmierzył mnie wzrokiem.Uśmiechnął się głupawo.Usłyszałam czyjeś kroki, do pokoju wszedł Luke ciągnąc za sobą sponiewieraną dziewczynę. Jasna cholera to przecież siostra Olivera. Co oni jej zrobili? Moja ręka mimowolnie przylgła do ust a łzy ciekły po policzkach.
Krótka notka od autorki:
To nie jest fanfiction. Postacie owszem są podobne wygladowo do różnych aktorów których znam. Na okładce książki jest Laura Marano. Jednak nie jest to ff. Bardzo mało osób z tego co zauważyłam czyta ff o kimś z disneya. Kiedyś było bardzi dużo takich ludzi więc smutek :( Mam nadzieję że jak narazie się wam podoba.

3

Zacznijmy od tego, że Carrie zaginęła-widziałem po niej że słowa ledwo wyszły jej z ust, siedziałem na krześle , wpatrując się w nią leżącą na łóżku i przykrytą kocem. Jej wzrok był nieobecny. Wpatrywała się w sufit , zamiast we mnie. Miałem wrażenie że ona zwyczajnie nie chcę na mnie patrzeć, że za bardzo się boi. Muszę przyznać że jest dziwną dziewczyną. Kilka minut temu wszystko było w porządku, żartowała i jadła ze mną naleśniki patrząc jak gram na PlayStation. Teraz cóż.. nie było z nią najlepiej.
-Możesz przestać jeśli chcesz-powiedziałem-Nie musisz mi tego opowiadać jeżeli nie jesteś gotowa.
-Nie Ross...-przeciągnęła-Pora wyrzucić z siebie demony przeszłości-wbiła we mnie swój wzrok.
-Okej-uśmiechnąłem się, Laura znów zaczęła wpatrywać się w ścianę-Daj spokój, ja chce ci tylko pomóc.
-A potrafisz cofnąć czas?-zapytała, widząc moje zakłopotanie na twarzy po chwili dodała-No właśnie. A więc raz jeszcze, zacznijmy od tego że Carrie zaginęła. Moja najlepsza przyjaciółka. Moja bratnia dusza, jedyna osoba z którą dogadywałam się jak z nikim innym. Kochałam ją jak siostrę, a ona mnie. Nikt nigdy nie był mi taki bliski. Nawet mój chłopak Oliver. Obudziłam się około 10. Zdziwił mnie fakt, że kiedy włączyłam internet w swoim telefonie, nie zobaczyłam żadnej wiadomości o treści "wstawaj frajerko". Pomyślałam że może Carrie ma dziś dużo pracy. Postanowiłam więc że pójdę do 96 Shades. To club, albo pub jak kto woli który prowadził mój były już chłopak. Carrie,Dylan i Cody pomagają im po szkole. Ja się do tego nie paliłam,nie mam z resztą czasu na głupoty. Pracuje w księgarni , łączę pasję z pracą. Idąc tam zastanawiałam się czy blondynka jest w pracy. Martwiłam się. Nie odbierała telefonu.Po kilku minutach dojechałam na miejsce.Po drodze zastanawiałam się nad przemową mojego chłopaka. Dzień wcześniej urządził mi małą awanturę bo kolejny raz nie chciałam się kochać. Nie potrafił zrozumieć tego że nie byłam na to gotowa.
-Oliver pierdolony idioto gdzie są kieliszki do shootów?!-wrzasnęła Maia przewracając wszystko na ladzie.
-Boże musisz tak bluźnić?-spytałam.
-Laura!-krzyknęła, ciesząc się na mój widok, po czym podeszła do mnie i cmoknęła mnie w policzek.
-Oliver!-krzyknęła znów-Pieprzony idiota...-Nie dostaliśmy odpowiedzi więc poszłśmy na zaplecze.Chłopak siedział na obrotowym krześle bawiąc się telefonem.
-Pewnie-wrzasnęła Maia uderzając Olivera w głowę-Ja jeżdżę na mopie od rana a ty się opierdalasz!-chłopak nawet nie zareagował-Oliver no co tak siedzisz pomóż mi jestem sama na dole bo Dylan,Carrie i Cody,pojechali po towar!-nawrzeszczała na niego.-Do wieczora kilka godzin.
-Spokojnie już idę mała-powiedział i potargał ją po głowie uśmiechając się głupawo.
-Perfekcyjne rodzeństwo-zaśmiałam się i tym razem to ja dostałam po łbie.
-Faceci..Wiesz co?-spytała Maia przyciskając Olivera do ściany.-Gdybyś nie był moim bratem..nie żył byś!Moich włosów się nie dotyka pajacu i nie mów do mnie mała kretynie!-wrzasnęła puszczając go i poprawiając włosy.
-Skarbie-Oliver zaczął delikatnie dotykać mojej koszulki.
-Co tym razem?-spytałam.
-Kroi się dzisiaj niezła imprezka pomożesz mi ogarnąć?-spytał-Możesz zaprosić znajomych z uczelni. Chociaż nie wiem czy ktoś kto studiuje pisarstwo lubi imprezować-Oliver jak to Oliver. Zaczął się śmiać. Nie podobało mi się to. Czy on myśli że ludzie którzy kochają czytać i studiują pisarstwo nie mają własnego życia i przyjaźnią się tylko z książkami? Mimo to uległam
-No dobrze. Zgadzam się-powiedziałam i dostałem za to buziaka w policzek.Zeszliśmy do clubu.Czekaliśmy chwilę na Olivera, który poszedł wreszcie po te kieliszki. Oczywiście ich nie znalazł. Kiedy wrócił Maia zaczęła "rozkazy".
- Na początek powycieraj stoliki i powiedz mi gdzie są kieliszki do shotów,bo mam wszystko tylko nie to,cały club przeszukałam -rzuciła szmatkę w kierunku mojego chłopaka.
- Kieliszki do shotów powinny stać w zmywarce nr.3 na zapleczu,sprawdzałaś?-zapytałam wycierając pierwszy stolik.
-Nie bo on.. - Już zaczęła podnosić głos kiedy jej przerwałam.
-To może ja pójdę-powiedziałam-Oli...tak swoją drogą seksownie wyglądasz z tą szmatką. Do twarzy ci-zaśmiałam się. Poderwałam się i zaczęłam uciekać chłopak mnie gonił.
-Oliver!-krzyknęła Maia.Chłopak uśmiechnął się do mnie i poszedł do Maii.Znalazłam kieliszki i wróciłam do nich.
-To już setna impreza-powiedziała Maia pomagając mi myć kieliszki-Nie wierzę, że to wszystko zaszło tak daleko, że 96 Shades stał się najlepszym klubem w całym mieście . To całkiem satysfakcjonujące . Pamiętam jak zakładaliśmy ten club, mieliśmy nadzieję ,że rozsławi się na pobliskie dzielnice,tymczasem jesteśmy najlepsi. To wspaniałe uczucie,miedzy innymi dlatego , że sami na to zapracowaliśmy i nadal to robimy,piątka przyjaciół i żadnych pomocników.
-Cieszysz się co?-spytałam.
-Każdy ma swoje zadanie-zaczęła-Ja i Carrie jesteśmy barmankami i kelnerkami , jak ona stoi na barze ja latam z tacką i odwrotnie . Oliver jest szefem tego wszystkiego i czasami pomaga Dylanowi i Codyemu z muzą , nasi "didżeje"-zaśmiała się-Nie, oni naprawdę są dobrzy w tym co robią. Do tego dochodzą jeszcze tancerki i kilka pomocników przy obsłudze klientów. Jeszcze też plusem pracy tutaj jest , wymyślony przez Olivera , strój roboczy , że tak powiem. Naprawdę go lubię czarna skórzana mini , gorset i lity , bardzo dziwkarsko-Uporządkowaliśmy we trójkę wszystko jak trzeba.Kiedy skończyliśmy wrócił Dylan i reszta.
-Siema siema jest towar-rzucił chłopak niosąc skrzynkę z piwem-Rany jak tu czysto!
-Miło że ktoś docenił naszą pracę-powiedziałam.Przytuliłam go na przywitanie. To samo zrobiłam z Dylanem. Rozejrzałam sie dookoła-A gdzie jest moja Carrie ?
- Nie było jej z nami.
-Żartujesz?- Nie pomyślałam wtedy , że jest to początek piekła.

2

Kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce , niebo kończyło płakać , na ziemię spadały ostatnie krople deszczu. Zeref cały czas pilnował Laury. Przez pół drogi lizał jej rany aż prawie wyczyścił z krwi całą twarz szatynki. Nie jestem pewien, czy czegoś od tego nie złapie. Zaparkowałem auto tam gdzie zawsze , wciąż nie stać mnie na wybudowanie garażu. Wysiadłem z auta , najpierw wypuściłem psa , później zająłem się dziewczyną. Nie bardzo wiedziałem jak się do niej zabrać. Nigdy nie miałem z resztą dużego kontaktu z kobietami. Miałem raptem dwie dziewczyny , które nigdy z resztą nie traktowały mnie poważnie. Gdzie ja je owszem. Bałem się że zrobię jej krzywdę. Wydawała mi się tak drobna i tak krucha , jak wigilijne ciasteczka. Postanowiłem więc że spróbuje ją obudzić. No tak. Nawet jeśli ją obudzę to i tak muszę wziąć ją na ręce. Przecież jest ledwo żywa. Otworzyłem więc drzwi, złapałem ją pod ramiona i wyczołgałem powoli połowę jej ciała na zewnątrz. Potem mogłem swobodnie ją unieść. Nic dziwnego , waży tyle co mokry liść. Zeref jeszcze przez dłuższą chwilę był niedobry psem i nie chciał wejść do środka. Nie przeszkadzała mu zbytnio złamana łapa którą miał w gipsie do uciekania i tarzania się w błocie. Czasem jest nieznośny. Ale cóż, co ja bym zrobił bez niego. Weszliśmy w końcu do domu. Położyłem dziewczynę w swojej sypialni bo tam było najcieplej. Mieszkam sam więc tylko w jednym pokoju włączam ogrzewanie. Ocknęła się po chwili. Rozejrzała dookoła swoimi wielkimi czekoladowymi oczami. Spojrzała potem na mnie i na Zerefa , który nie opuszczał nas nawet na chwilę. Minęła chwila zanim zdecydowałem się coś powiedzieć. Nie do końca byłem pewien czy ona już ogarnia co się dzieje. Wyglądała jakby była strasznie naćpana. 
-Więc... - przeciągnąłem po chwili-na co masz ochotę?
-Na śmierć- uśmiechnęła się ironicznie.
-Ponoć miałaś ochotę coś zjeść- wolałem udawać że nie słyszałem co powiedziała-mogę Cię poczęstować sałatka z kurczakiem, kanapkami albo ciepła herbatą , kawa , albo mlekiem - dziewczyna przyglądała się sobie nic do mnie nie mówiąc, zdjęła z siebie brudną bluzę i została w koszulce na ramiączkach. Na prawym obojczyku miała tatuaż. Trzy lecące ptaki.
-Cała śmierdzę psią śliną- Zeref zaszczekał jakby wiedział że o nim mowa.
-Zły pies-odezwałem się do niego- jeżeli czujesz się na siłach możesz wziąć kąpiel.
-A mogę też podciąć sobie żyły? 
-Boże skąd w tobie tyle agresji i negatywnych emocji?- zapytałem podłączając telefon do ładowarki.
-Każdy ma jakąś historię... - westchnęła.
-To może mi ją opowiedz?-zapytałem podając jej szklankę ciepłego kakao- Skąd jesteś,  czy masz męża albo narzeczonego , jakie są twoje pasje , czy..
-Jesteś bardzo miły-przerwała mi- Ale uwierz mi wcale nie chcesz mnie znać.
-Mylisz się-zaprzeczyłem-chcę.
-Nie, nie chcesz-pokręciła głową i ledwo wzięła ode mnie kubek. Kiedy zorientowałem się że zrobiłem jej kakao w kubku na którym był mój ulubiony bohater z anime Natsu , zrobiło mi się głupio a moja twarz w jednej chwili przybrała czerwony kolor. Mam 26 lat a nie mam dziewczyny i oglądam anime. Pewnie właśnie wzięła mnie za totalnego frajera bo uśmiechnęła się dziwnie do napoju- więc to stąd imię psa - spojrzała na Natsu. No tak. Psa nazwałem imieniem bohatera z tego anime. Ciekawe skąd je zna. Nie wygląda na taką co ogląda japońskie kreskówki. Dziewczyna nie odzywała się do mnie przez resztę wieczoru. Dalej nie chciała nic zjeść , leżała tylko i wpatrywała się w sufit. Mój pies , nie mam pojęcia czemu , nie odstępował jej na krok. Postanowiłem, że na razie dam jej spokój. Na razie. Moje mieszkanie nie wyglądało najlepiej , wziąłem się więc za zmywanie naczyń. Zapukałem do pokoju w którym leżała bo chciałem wziąć od niej brudny kubek w celu umycia go. Nie usłyszałem jednak żadnego " proszę ". Pozwoliłem więc sobie wejść. W końcu to mój dom. Uchyliłem drzwi i zauważyłem że zasnęła. Siłą wyciągnąłem stamtąd Zerefa, bo kto by go wypuścił gdyby zachciało mu się siusiu? Posprzątałem po cichu całe mieszkanie, potem poszedłem do swojej sypialni , odpaliłem konsolę i zatraciłem się w Red Dead Redemption II. Nim się obejrzałem , mój zegarek wskazywał godzinę pierwszą w nocy. Wypuściłem jeszcze psa żeby załatwił swoje sprawy, po czym położyłem się do łóżka.  Następnego dnia ciężko było mi się obudzić. Bolały mnie trochę oczy kiedy próbowałem je otworzyć. Ziewnąłem i zerknąłem na telefon. 12:30. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak mocno spałem. Przetarłem twarz rękoma. Wstałem i udałem się do kuchni. Idąc do kuchni czytałem w swoim smartphonie najnowsze informacje dotyczące zimowego okienka transferowego w piłce. Dość mocno się przestraszyłem, kiedy zobaczyłem Laurę stojącą przy kuchence. Już zapomniałem co się wczoraj stało. Było z nią zdecydowanie lepiej, była czysta, miała piękne, długie, lekko falowane czekoladowe wręcz włosy sięgające prawie do tyłka. I czego nie dało się nie zauważyć miała na sobie moją koszulkę meczową Barcelony. Dziewczyna jest tak niska że sięgała jej prawie do kolan. 
-Hej-przywitała się niepewnym głosem-Przepraszam że tak się rządzę ale tak słodko wyglądałeś jak spałeś-złapała mnie za policzek jakbyśmy znali się od lat- nie mogłam cię obudzić. Wykąpałam się , nakarmiłam i wypuściłam twojego Zerefa, wstawiłam pranie swoich ubrań, i ubrałam się w twoją koszulkę która leżała w tym pokoju gdzie śpię na podłodze bo jak się domyślasz moje rzeczy są mokre. Swoją drogą zajebisty klub- stałem tylko i patrzyłem na nią, nie za bardzo wiedziałem co mam powiedzieć.
-Um..-jęknąłem-Okej, czuj się jak u siebie-posłałem jej uśmiech żeby mogła czuć się bezpiecznie.
-Jajecznica!-krzyknęła podbiegając do kuchenki.- To tak w ramach podziękowań.
-Dawno nie jadłem nic domowego-powiedziałem siadając do stołu i patrząc jak dziewczyna nakłada mi na talerz.
-Przepraszam za wczoraj-zaczęła kiedy ja już objadałem się pysznym śniadaniem-Po tym co przeszłam czasami nie jestem sobą-spojrzałem na dziewczynę i zauważyłem malujący się na jej twarzy gniew i smutek.
-Nadal nie chcesz o tym rozmawiać?-zapytałem z pełnymi ustami czym wywołałem u niej uśmiech. 
-Wybacz-odpowiedziała-Wolę nie, i obiecuję że wyniosę się stąd jak tylko będę miała wystarczająco dużo sił.
-Możesz zostać ile chcesz-powiedziałem. Laura popatrzyła na koszulkę w którą była ubrana.
-Zawsze chciałam taką mieć-przyznała
-Powiedz mi jeszcze że jesteś dziewczyną co lubi piłkę nożną, i grać na PlayStation-zaśmiałem się.
-Mogę ci nawet podać dokładną datę i minutę kiedy Messi strzelił swoją pierwszą bramkę, i podać ci wszystkie kody do Grand Theft Auto.
-Wyjdziesz za mnie?-klęknąłem przed nią dla żartu zachwycony tym że poznałem osobę o takich samych zainteresowaniach jak moje. A raczej nazwałbym ją damską wersją najlepszego kumpla. Ona tylko uśmiechnęła i po chwili zamyśliła. 
-Ty naprawdę chciałbyś poznać historię mojej desperackiej próby odebrania sobie życia?
-Naprawdę-odpowiedziałem-Masz pojęcie jak długo z nikim nie rozmawiałem? Czuję się strasznie samotny, moi rodzice nie żyją, nie mam już przyjaciół bo mój najlepszy kumpel uprawiał seks z moją dziewczyną, wiedzieli o tym wszyscy znajomi tylko nie ja. Wszyscy mnie skrzywdzili. Zdradzili. Proponuję ci żebyśmy ten jeden dzień spędzili nie myśląc o przeszłości. Wybierzemy się na zakupy, kupimy ci trochę ciuchów, ugotujemy coś razem, pogramy na konsoli. A wieczorem opowiesz mi tą ciekawą historię.
-Obiecaj że nie zadzwonisz na policję kiedy skończę opowiadać-spojrzała mi prosto w oczy. Widziałem w nich że mówi poważnie. Obiecałem więc że nic nikomu nie powiem. Laura przyznała że połowa jej opowieści jest o nielegalnych sprawach. Przez cały dzień nie dawało mi to spokoju, nie mogłem się skupić. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Jak na nią patrzyłem wydawała się zwykłą normalną dziewczyną. Wtedy nigdy bym nie pomyślał , że ta malutka , śliczna dziewczyna była zdolna do tak okrutnych czynów. 

czwartek, 3 stycznia 2019

KOCHANI

Z racji tego że większość ludzi siedzi na wattpadzie , zapraszam was tam --->
https://www.wattpad.com/story/54534820-nieznajoma

środa, 20 grudnia 2017

1

Wigilijny wieczór. Czas kiedy bliscy, zasiadają przy obficie nakrytych stołach. Słuchając kolęd rozbrzmiewających na cały dom, wpatrując się w światła bożonarodzeniowej choinki i dzieląc się opłatkiem. Czas wybaczania i czas miłości... rodzinnego ciepła i tego co najlepsze. Boże Ross co ty tu robisz?-pomyślałem ściskając kierownicę mojego czarnego auta. Żaden normalny człowiek, nie jeździ w wigilię , o tej porze, sam. Chociaż może jednak nie do końca sam. Miałem w końcu obok mojego ukochanego psa. Zeref wpatrywał się to we mnie, to w drogę, wydając ciche pisknięcia co jakiś czas. Droga do Denver bywa naprawdę niebezpieczna. Zwłaszcza o tej porze roku. Tamte Boże Narodzenie było wreszcie inne. Wreszcie nie byłem sam. Po śmierci moich rodziców, bardzo ciężko było mi wrócić do normalnego życia. Zginęli w wypadku samochodowym 2 lata temu, a ja do tej pory nie potrafię się z tym pogodzić. Przez to boję się jeździć sam, Zeref dodawał mi otuchy. Strasznie za nimi tęsknie. Tęsknota to zabawne uczucie. Pokazuje ci , ile jest momentów w twoim życiu, w których chciałbyś tylko tego, by ta osoba była blisko. Jednak tym razem nie miałem wyboru. Zeref złamał łapkę, przewracając w domu choinkę. Musiałem natychmiast zawieźć go do weterynarza. Całe szczęście byliśmy już w drodze powrotnej. Deszcz uderzał mocno o przednią szybę. Mój roczny skarb, zaczął strasznie wiercić się na siedzeniu. Bardzo przeszkadzał mi w prowadzeniu, dekoncentrował mnie. Nigdy nie lubiłem na niego krzyczeć tamtym razem jednak musiałem. Zeref! - wrzasnąłem najgłośniej jak umiałem. Szczeniak zaczął głośno piszczeć. Spojrzałem na niego i powiedziałem stanowczym głosem żeby wytrzymał, za 15 minut będziemy na miejscu. Jak na psa, jest bardzo inteligentny . Czasami mam wrażenie, że on naprawdę wie co do niego mówię, i że żałuje tego, że nie ma jak mi odpowiedzieć. Pies spojrzał na mnie maślanymi oczami. No dobra-pomyślałem. Zatrzymałem auto i wypuściłem go na zewnątrz. Dookoła otaczały mnie pola. Powiewał lekki wiatr, jednak dość chłodny, bo trząsłem się z zimna. Mały krążył po polu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Lepszej pory na „kupanko" nie mógł sobie znaleźć. Zauważyłem że zaczął strasznie węszyć. Postawił uszy do góry. Już wiedziałem co się święci. Nim zdążyłem na niego krzyknąć, ten zaczął już biec przed siebie. Zeref ! -krzyczałem na ile tylko pozwolił mi mój głos. Deszcz zaczął padać intensywniej. Straciłem go z oczu. Szedłem przed siebie wykrzykując w kółko jego imię. Nic to jednak nie dało. Wróciłem więc do auta, spanikowany że właśnie straciłem psa. Siedziałem tak, parę minut . Myślałem o tym że kiedy tylko wrócę do domu będę sam. Bardziej jednak przejmowałem się psem. Jest kompletnie ciemno. A ja nie wiem co robić. Nie mam nawet telefonu żeby zadzwonić. Rozładował się w najmniej odpowiednim momencie. Wszedłem jeszcze raz na polanę. Zeref! Tym razem krzyczałem głośniej, próbując nie płakać. Bardzo kochałem tego psa. Po chwili wrócił. Przytuliłem go mocno do siebie. Ty głupku! Nigdy więcej takich akcji zrozumiałeś ?!- wrzasnąłem na niego. Ten jednak, miał w dupie to że na niego krzyczę. Do auta!- rozkazałem. Pies spojrzał prosto na drogę. Pisnął i pociągnął mnie za spodnie. Wtedy , byłem już pewien, że chce mi coś pokazać. Szedłem tam gdzie mnie prowadził. Nos miał ciągle przy asfalcie. Moim oczom ukazała się dziewczyna. Połowa jej ciała znajdowała się na ulicy, połowa na poboczu. Wyglądała jakby chciała się przeczołgać. Nie ruszała się jednak. Stałem tak przez dobrą chwilę zanim cokolwiek zrobiłem. Odebrało mi zmysły. Czułem przerażenie. Moje kości wydawały się miękkie. Spojrzałem na szczekającego Zerefa. Ona nie żyje?- zapytałem patrząc na mojego pupila jakbym oczekiwał odpowiedzi. Podszedł do dziewczyny. Obwąchał ją z każdej strony. Zbliżył do niej swój pysk. Polizał jej twarz i zaszczekał. Zrobiłem krok. Potem kolejny. Podchodziłem do niej jak lunatyk. Zeref szczekał coraz głośniej. Ręka dziewczyny uniosła się powoli, jakby podnosiła ją pierwszy raz, odepchnęła lekko pysk liżącego ją psa. Znów się zatrzymałem. Przekręciła się z prawego boku na plecy. Jej ręce ponownie opadły na ziemię. Trzymała je za głową. Wydawała z siebie takie dźwięki jakby była opętana. Weź się w garść chłopie-pomyślałem. Podeszłem do niej. Uklęknąłem. Dotknąłem jej ramienia. Hej-szturchnąłem ją-Chyba miała pani wypadek, niech pani zaczeka zadzwonię po pogo..-w tamtej chwili zdałem sobie sprawę że rozładował mi się telefon-Ma pani telefon?-dziewczyna nie odpowiadała. Zauważyłem że ma telefon w kieszeni. Wyjąłem więc go. Zaraz wracam proszę poczekać.

-Nie-chwyciła moją dłoń-Nie potrzebuję karetki.

-A policja ? Po policję też mam nie dzwonić?-zapytałem-Miałaś wypadek?

-To nie był wypadek-westchnęła-Próbowałam popełnić samobójstwo-słowa ledwo wychodziły jej z ust-Po przeciwnej stronie ulicy powinno leżeć moje rozbite auto. Deszcz pewnie ugasił płomienie-spostrzegła-Dlatego nie spłonęłam razem z autem.

-Co mam więc z tobą zrobić ?-zapytałam-Życzysz sobie czegoś?

-Zjadłabym coś-odsłoniła swoje krótkie włosy z twarzy, jej dłonie jak i same włosy były we krwi. Podniosłem ją . Objąłem ją tak by mogła swobodnie ze mną iść. "Mam na imię Laura" . To jedyne co powiedziała. Dziewczyna nie była w stanie stawić nawet kroku. Trzymałem ją za ramiona, jej nogi niósł Zeref. Położyłem ją na tylnym siedzeniu. Wziąłem głęboki oddech. Najpierw jeden potem drugi. Uderzyłem się w czoło. Chciałem jakoś zresetować umysł i całe to wydarzenie. Ona jednak dalej tu była. 

wtorek, 19 grudnia 2017

Prolog

To, na co patrzyłam , nie było prawdziwe. Nie mogło być. Mrugnęłam kilka razy, potrząsnęłam głową, złapałam się za włosy. Dlaczego jeszcze się nie obudziłam? Dlaczego ten koszmar wciąż trwa? Wciąż myślałam, jak to się stało, jak do tego doszło. W prawie każdym filmie akcji, główny bohater lub ktoś mu bliski, bierze udział w takiej katastrofie. I mimo iż wiedziałam, że wszyscy przeżyją, to i tak krzyżowałam palce i w napięciu czekałam na finał, a później szłam spać, nieświadoma że kiedyś to ktoś, będzie musiał skrzyżować palce dla mnie. Z wycieńczenia upadłam na ziemię, rozcięłam sobie moje , i tak już całe we krwi , dłonie. Nie miałam siły się podnieść. Chciałam tylko, żeby to się skończyło, chciałam uśmierzyć ból. Mój oddech zrobił się bardzo nierówny. W jednej chwili brakowało mi powietrza, w drugiej nie nadążałam z jego wdychaniem. Leżąc na prawym boku i wpatrując się w rozlaną benzynę , ujrzałam niedaleko leżący, srebrny łańcuszek, a właściwie to co z niego zostało. Był porwany i cały ubrudzony błotem. Gdyby nie doczepione do niego maleńkie serduszko, to najprawdopodobniej uznałabym go , za jakiś nic nie warty sznurek. Chciałam go wziąć do ręki, mieć w swojej kieszeni. Uniosłam rękę, ale po chwili ją opuściłam. Nie miałam siły, żeby złączyć wargi, a co dopiero żeby podnieść rękę. Odczekałam chwilę wpatrując się w ten sam punkt- w kałużę benzyny, która mieniła się pięknymi kolorami. Kąciki moich ust drgnęły niezauważalnie, a samotna łza spłynęła po policzku. Nawet mruganie sprawiało mi ból. Ból? Co to właściwie jest? Według definicji słownikowej "ból" jest to bardzo nieprzyjemne wrażenie zmysłowe. O tak,z tym akurat mogę się zgodzić. Z moimi zmysłami nie było teraz najlepiej. Wszystko co widziałam, było zamglone, słyszałam tylko ciszę, w ustach czułam gorzki smak, dookoła unosił się zapach spalenizny, a jeśli chodzi o dotyk , to nie miałam czucia w prawej partii mojego ciała. Idąc tym tropem, mogłam swobodnie nazwać siebie ofiarą losu. Niczego w życiu nie osiągnęłam. Wiecznie kłóciłam się z rodzicami.Zrażałam do siebie wszystkich, którzy chcieli się ze mną zaprzyjaźnić, udawałam kogoś innego. Nigdy nie potrafiłam odnaleźć się w większym gronie. Z przyjęć wychodziłam smutna i rozdrażniona, a nie zrelaksowana i pogodna. Nikt nigdy nie umiał do mnie trafić, wytłumaczyć, że życie nie polega tylko na byciu pesymistą. Prawda jednak jest taka że mnie nie znali. Nie wiedzieli jak wrażliwa , ciepła i czuła, jestem naprawdę. Widzieli tylko moją twardą skorupę, stworzoną z żalu , bólu, cierpienia i nienawiści. Żałuję, że nie dałam im się poznać, nie otworzyłam się. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Nie otarłam jej. Nie chodziło nawet o to że, fizycznie nie miałam takiej możliwości. Po prostu chciałam, żeby ten jeden ostatni raz, całe moje cierpienie, żal i złość, wyszły na zewnątrz. Szkoda tylko, że nikt tego nie dostrzegł. Czy gdybym teraz dostała jeszcze jedną szansę, zmieniłabym się? Wątpię. Bo ludzie się nie zmieniają, oni tylko wmawiają innym , że tak się stało. Ogień zajął już całą polanę. Otoczył mnie, a płomienie zdawały się być coraz bliżej i bliżej... Spojrzałam jeszcze raz na pole tulipanów. Piękne miejsce aby umrzeć.

niedziela, 17 grudnia 2017

Wstęp

Cześć ! :3
Wracam tutaj po mega długiej przerwie , działałam tylko na wattpadzie odkąd skończyłam pisać swojego 3 "bloga". Możecie kojarzyć mnie z mojego pierwszego bloga który odniósł jakiś tam sukces :3 . Tym razem będę oczywiście pisać ff o Rossie czy Laurze. Zwykła historia przypominająca książkę (jak bedę starała się wydać to pozmieniam nazwiska xD)  Mam nadzieję że wam się spodoba. Nie mam pojęcia ilu starych czytelników tu trafi ale za niektórymi bardzo tęsknie. Najbardziej za Wierną Czytelniczką i Słodką Czekoladką. Wattpad to serwis który różni się od bloggera. Tam nie dostawałam żadnych komentarzy. Co innego tutaj. Mam nadzieję że ta historia spodoba się wam tak jak poprzedni blog (myślę tu o ludziach którzy go czytali. Pisanie to moja ogromna pasją odkąd pojawiłam się tutaj w 2013 roku. Postaram się pisać jak najczęściej. Maturalna klasa daję w kość ale na pasję zawsze znajdzie się czas :3
Pozdrawiam was gorąco.
- Klaudia
Template by Elmo