czwartek, 19 września 2019

4

Jej oddech stał się nierówny. Siedziała tak , owinięta w koc, przypominając naleśnika. Lubię naleśniki. Ją też polubiłem. Patrząc na nią, wciąż zastanawiałem się co mogła zrobić ta śliczna , szczupła mała dziewczynka. Nie przypominała kobiety pomimo swojego wieku. Spojrzała na mnie, wygrała łzy po czym wstała i spojrzała za okno.
-Pogoda zrobiła się ładna-stwierdziła.
-Tak-zgodziłem się-Może chciałabyś wyjść na zewnątrz? Niedaleko mam plażę. Odpoczniesz.
-Okej-zgodziła się. Wysuszłem w pralce jej mokre buty. Niestety dużo to nie dało. Stwierdziłem więc że użyje do tego suszarki do włosów. Tak. Nie pytajcie dlaczego chłopak, w ogóle ma w domu taki kobiecy "przyrząd". To pewnie jeden z powodów dlaczego nie mam dziewczyny. Kiedy doszliśmy na miejsce, rozłożyła ręcznik na plaży i usiadła na nim. Wpatrując się w zachodzące słońce myślałem tylko o tym jak mogę jej pomóc. Szkoda że nie da się pomóc komuś kto tego nie chce. Zastanawiałem się czy zapytać ją o to czy chce kontynuować opowieść. Byłem po prostu ciekawy. Nie chciałem jednak być wścipski.
-O czym myślisz?-zapytała. Przestraszyłem się , myślami byłem gdzie indziej. Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Na szczęście nie musiałem nic mówić-Sądzę że chcesz usłyszeć ciąg dalszy? 
- To pytanie ironiczne ?-uśmiechnąłem się. Nie odwzajemniła gestu. 
-Okej-wzięła głęboko oddech-jak śpiewał Freddie Mercury "show musi trwać". Pamiętam że tamtego dnia już wstając miałam złe przeczucie, że coś się wydarzy. Rozumiesz?-wyjęła z kieszeni elektronicznego papierosa , zaciągneła się olejkiem i wypuściła kolorową chmurę z ust-chcesz?-zapytała 
-Ja nie palę-odmówiłem
-Daj spokój-zaśmiała się-To zerówka , bez nikotyny. Nie miałabym takiej cery jakbym jarała nikotynę.
- To dlaczego w ogóle to robisz?-zdziwiłem się .
- To mnie uspokaja-spojrzała na mnie i wpatrywała się jeszcze chwilę zanim kontynuowała opowieść-Naprawdę od momentu kiedy wstałam z łóżka tamtego dnia, wiedziałam że coś się stanie. Chyba mam to po matce. Straszna z niej była panikara. Kiedy już do nas dotarło że nie możemy skontaktować się z Carrie , zaczęliśmy jej szukać. Najpierw w barze , chociaż to było dziwne bo już tam zaglądaliśmy. Potem w jej domu. W każdym miejscu w którym mogła być, sprawdziliśmy. Nie było jej. Poszłam zgłosić to na policję, kazali mi czekać 48 godzin, a nie cztery. Oliver mnie olał, jak reszta ziomków. Następnego dnia zaczęłam więc szukać jej na własną rękę. Wydrukowałam ogłoszenia, wywiesiłam w okolicy, a później zaczęłam chodzić i zaczepiać ludzi czy gdzieś ją widzieli. Oczywiście że nie , na co liczyłam? Niemal 80% zaginionych się nie odnajduje. Straciłam nadzieję. Wracałam do domu przez park położony blisko klubu. Stwierdziłam że spróbuje się do niej znów dodzwonić. 
W mojej głowie plątało się tysiące myśli. Żadna z nich jednak nie potrafiła mi wyjaśnić co się z nią stało.Długo błąkałam się po całym parku. Właśnie miałam z niego wychodzić. W słuchawce w końcu usłyszłam sygnał. Wydawało mi się że słyszę gdzieś "Bad romance" Lady Gagi. To była NASZA piosenka. Moja i Carrie. Miała ją na dzwonku. Obróciłam się i na końcu parku zauważyłam grającą komórkę. Otworzyłam szeroko oczy i podeszłam bliżej. Usłyszałam coś za plecami i nerwowo się obróciłam. Przez moje ciało przeszedł strach. Telefon przestał grać. W pobliżu nie było ani jednego żywego człowieka.Typowe.Nagle oberwałam czymś mocno w głowę. Upadłam. Świat wirował. Ujrzałam nad sobą dwójkę rozmazanych postaci. Chyba dwóch chłopaków. Poczułam że z nosa leci mi krew.Nic więcej nie pamiętam...Po jakimś czasie obudziłam się i zorientowałam że ..musiałam zostać porwana.Nie miałam pojęcia gdzie jestem , kto mnie uprowadził i dlaczego. Wiedziałam jedno...Siedziałam na krześle, przywiązana do niego linami z mocnego włókna, najmniejszy ruch sprawiał mi ból.Pokój..może bardziej sala była pusta, ciemna i nie dostrzegłam w niej drzwi.Jedyne co widziałam to kamera przymocowana do ściany naprzeciw mnie.Czułam się strasznie, byłam cała poobijana a w niektórych miejscach mojego ciała, widniały zaschnięte plamy krwi.Przypomniałam sobie że byli w kominiarkach.. a to co mi robili najwyżej sprawiało im przyjemność, kiedy płakałam i krzyczałam z bólu oni uśmiechali się.Bili mnie mocno do nieprzytomności.Moja sukienka była porwana, przez co bardziej czułam jak sznur wbija się w moją skórę.Co ja takiego zrobiłam, że tu jestem? Dlaczego tu jestem?! Co mi zrobią zabiją mnie?!
- Weź ją a ja idę do reszty.. - usłyszałam męski głos
Po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia. Wysoki blondyn z błyszczącymi niebieskimi oczami, z których wylewała się nienawiść. Miał na sobie czarne rurki i biały podkoszulek opinający jego mięśnie. Na jego ręce i dekoldzie widniało mnóstwo tatuaży . Wyraz jego twarzy był chłodny i nieprzyjemny . Bałam się go. Wyjął nóż. Wzdrygnęłam się.
- Spokojnie nie zrobie ci krzywdy .... Na razie...- zaśmiał się i zaczął przecinać sznur. Poczułam jakby ulgę , mogąc znów poruszać kończynami. Rozprostowałam nogi i rozciągnęłam ręce , były strasznie drętwe.
- No już wstawaj, idziemy! - warknął ciągnąc mnie za rękę.Moje stopy były bose, podłoga zimna, przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Ohh... zimno ci ? Jak mi przykro... Dałbym ci bluzę ale mam cię w dupie - powiedział ironicznie wybuchając śmiechem . "Bardzo kurwa śmieszne dupku"-pomyślałam.Ciągnął mnie gdzieś długim korytarzem, było tu mnóstwo drzwi , lecz nigdzie okien . Było to dziwne , bardzo dziwne.
- Co mam zrobić ? Nie zmusicie mnie do tego ! - usłyszałam dobrze znany mi damski głos..był to głos Carrie.Zaciągnął mnie do pustego pomieszczenia w którym było jedynie kilka krzeseł i biurko.Zauważyłam ją , była pobita cała zakrwawiona i związana.
-Laura!-wydała z siebie paniczny krzyk i zaczęła wyrywać się chłopakowi który ją trzymał,lecz zaraz oberwała mocno w brzuch.W powietrzu unosił się zapach papierosów i mięty . Stałyśmy przed biurkiem najgroźniejszego z nich , ich szefa. Shane. Tak brzmiało jego imię. "Każdy człowiek o zdrowych zmysłach w tym mieście je zna. Każdy jak je słyszy ucieka."-Tak powiedział mi ten blondyn na którego koszulce widniał napis Luke Blocke.
- Jesteś na nogach - odezwał się Shane swoim jakże groźnym głosem-Bardzo dobrze.Sprawy przedstawiają się jasno...-zaczął- Chcecie żyć w spokoju i wyjść stąd o własnych nogach?-spytał-Zgadzacie się na moje zasady - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Ale co z Carrie co jej zrobiliście?-spytałam przerażona. 
- Udzieliłem ci kurwa głosu suko ?! - wrzasnął wstając z krzesła podszedł do mnie i wymierzył mi cios prosto w policzek.Złapałam się za bolące miejsce i przestraszona popatrzałam na Carrie, lecz ona tylko bezradnie opuściła głowę i widziałam że rozpłakała się. Nie odzywałam się , cholernie się bałam . Do pomieszczenia wszedł chłopak.
- Ansel!-krzyknął Shane-Miałeś przyprowadzić dziewczynę! - huknął patrząc na przerażonego bruneta zimnym wzrokiem.
- Spokojnie..pójdę po nią wyluzuj stary-Luke zaśmiał się , posadził mnie na jednym z krzeseł i przykuł do niego kajdankami.Wyszedł. Zapanowała cisza. Szef tej całej bandy zmierzył mnie wzrokiem.Uśmiechnął się głupawo.Usłyszałam czyjeś kroki, do pokoju wszedł Luke ciągnąc za sobą sponiewieraną dziewczynę. Jasna cholera to przecież siostra Olivera. Co oni jej zrobili? Moja ręka mimowolnie przylgła do ust a łzy ciekły po policzkach.
Krótka notka od autorki:
To nie jest fanfiction. Postacie owszem są podobne wygladowo do różnych aktorów których znam. Na okładce książki jest Laura Marano. Jednak nie jest to ff. Bardzo mało osób z tego co zauważyłam czyta ff o kimś z disneya. Kiedyś było bardzi dużo takich ludzi więc smutek :( Mam nadzieję że jak narazie się wam podoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo